10 kwietnia 2011

Tech Log #3

Elo!

Był ciepły kwietniowy poranek gdy Banda w pełnym składzie (nareszcie!) udała się do sekretnej, leśnej bazy pana porucznika celem wymiany chłodnicy. Jak wspomniałem w jednym z poprzednich wpisów stara "chłodnia" była dziurawa jak sito więc niedługo zajęło nam podjęcie decyzji o jej wymianie (znalezienie nowej to inna historia). Zanim zabraliśmy się do pracy wyglądało to tak:


Jak widać wszystko siedzi na swoim miejscu... no prawie wszystko bo nastoletni akumulator znów pokazał swoje gorsze oblicze i musieliśmy potraktować go prostownikiem. Kilka śrub i litrów spuszczonego płynu chłodniczego później poldon został pozbawiony połowy zawartości "podmaszcza":




Przyszedł czas na rozpakowanie nowej, z trudem zdobytej chłodnicy. Szybka przymiarka i pierwsze rozczarowanie... nie pasuje! Nie struchlały jednak Drombolowe serca, szybko stwierdziliśmy, że jak nie chce po dobroci to się ją zmusi :) Spojrzenie na mocowania przy starej chłodnicy objawiło nam, że nie powinno być większych problemów z przeszczepieniem ich do nowej. Wystarczyło pozbawić dawce bocznych części obudowy...

Dawca, a po lewej...
...i "przymocować" pozyskane elementy do nowej "chłodni" (czeka nas jeszcze spawanie, dość powiedzieć, że obecny sposób przymocowania tych elementów jest dość prowizoryczny). Pełni wiary w nasz nowy twór przystąpiliśmy do montażu. Do tego jakże ważnego zadania został oddelegowany Maciek z racji jego zdolności do wciskania łap tam gdzie inni nie dają rady (dostęp do śrub pod maską poloneza był chyba projektowany pod małpy... i to te mniejsze).

Maciek przy pracy

Chłodnica siedzi, pozostało nam tylko podłączyć wiatrak. Oczywiście zapamiętaliśmy jak były podłączone kable do włącznika, nie wzięliśmy tylko pod uwagę, że czujnik temperatury jest wkręcany... z pomocą przyszedł magister elektroniki Pablo który rozwiązał nasz problem dość szybko czyli "podłączcie a jak nie będzie działało to zamieńcie wtyczki...".

Po udanym montażu i kontrolnym kapitańskim spojrzeniu nie pozostało nam nic innego jak tylko zalać układ...



...i próbować odpalić bolid po raz pierwszy po zimie. Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu polonez zakręcił za drugim razem, nawet wiatrak o którego podłączenie nieco się baliśmy działał jak należy. Akcje serwisową numer 3 można uznać chyba za najbardziej udaną do tej pory. To be continued...


Hessus
Team Drombo senior PR manager

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz